Scott napisał(a):Cud to nie magia, skąd pomysł na takie porownanie skoro znasz rożnice?
To, co robił Aslan, było cudem.
Nie jest winą Lewisa, że do współczesnych mu ludzi bardziej przemawia termin "magia" niż termin "cuda". Nie wiem, czy znasz całą twórczość Lewisa. Trudno jednak posądzać o nieznajomość tematu autora pozycji "Cudy. Wprowadzenie ogólne". Pisał w niej tak:
Cytat:Nawet gdybyśmy doświadczyli najbardziej niezwykłych rzeczy, nie będziemy uznawać ich za cudowne, jeżeli już wyznajemy filozofię, która wyklucza nadprzyrodzoność. Każde wydarzenie uznawane za cud jest ostatecznie doświadczeniem przeżytym za pośrednictwem zmysłów; a zmysły nie są nieomylne. Możemy zawsze powiedzieć, że byliśmy ofiarami złudzenia.
Uważam, że użycie przez Lewisa terminu "magia" na oznaczenie cudów było zabiegiem świadomym. Pozostaje odpowiedź na pytanie: "dlaczego postanowił tak zrobić?"
Scott napisał(a):No ale zgadzamy się chyba że takie porownania nie są właściwe. Ksiązka "Jezus magus" i inne podobne, mi chodzi o zacieranie różnicy wlasnie.
Różnica z pozycji obserwatora i tak jest niewielka: cud i magia wyglądają podobnie - to zjawiska nieprawdopodobne, niezwykłe, nadzwyczajne.
Zasadnicza różnica pozostaje w sferze przyczyny i celu. Ale na to obserwator nie zawsze zwraca uwagę (przykład: stosunek Izraelitów do cudów Jezusa; nazywanie Go Belzebubem...). To już sprawa filozofii, która kryje się za analizą cudu: kto jest autorem? po co to zrobił?
Lewis jest świadomy, że jego lektura prowadzi do podobnych pytań: kim jest Aslan? po co Narnia?
Aslan to dziecięcy obraz Chrystusa. Narnia to droga do Bożego królestwa. Tylko dlatego "magia" Narni nie jest zwykłą magią, ale działaniem Boga-Aslana. Czyli jest cudem.
Z resztą - Lewis obrazuje to dość wyraźnie w części o stworzeniu Narni, gdzie plastycznie tłumaczy różnicę między śmiercionośną magią czarowników, a życiodajną "magią" Aslana.
Scott napisał(a):Raz że mówimy o najmłodszych którzy czesto mnożyć nie umieją
Właśnie w rozumieniu najmłodszych magia i cuda to jedno i to samo. Dopiero później stawiamy sobie pytanie: kto za tym stoi i do czego nas prowadzi.
Scott napisał(a):a dwa że nie można tak zacierać różnic.
Można. Chociaż to utrudnia rozeznanie.
Lewis jednak wyraźnie odróżnia działanie Aslana od magii czarnoksiężników.
Możemy się spinać i uważać, że określenie "cuda szatańskie" jest zaborem terminologii chrześcijańskiej dla zaciemnienia jasnych spraw. I co z tego? I tak drzewo poznasz po owocach. Możesz sobie nazywać magią, możesz sobie nazywać cudami, sztuczkami, telekinezą, parapsychologią i jak tam sobie chcesz.
Dla dziecka Twoja terminologia nie ma znaczenia. Dla dziecka działanie nadzwyczajne - choćby nawet magia - to zawsze będzie jakiś cud. W historii Aslana dobro i zło jest zarysowane wyraźnie. Aslan jest dobry, czarownicy (zwłaszcza w częściach jeszcze nie sfilmowanych, ale w zekranizowanych również) są źli. Bardzo źli.
Cuda czarowników są dla dziecka złe. Cuda Aslana sa dobre. Magia Chrystusa jest dobra. Magia szatan jest zła. Książki Lewisa zarysowują taki własnie obraz bardzo wyraźnie. Trudno więc mówić tu o jakimś zacieraniu różnic. co najwyżej o mówieniu adekwatnym językiem - zrozumiałym dla odbiorcy, choć dla teologa rzeczywiście jest to język nieprecyzyjny. Bardzo nieprecyzyjny. Ale dziecko nie jest teologiem. Jest dzieckiem.
Cytat: Działanie Boże, łaska- jest tym za co powinniśmy być ogromnie wdzieczni, nawet jeśli mamy jej tyle że dotyka nas czesto, jeśli Bóg jasno określa czym jest magia i jakie ma do niej podejście, zwyczajnie nie uzywajmy tego pojęcia w tym sensie.
Nikt nie każe Ci używać terminu magia na określenie cudu.
Co do Lewisa - uważam, że zrobił to bardzo zręcznie.
Scott napisał(a):Ja nie zabraniam wiary w królestwo Boże, ale zrownanie go z krainą pełną magii i dażeniem do niego przez magię- ma to sens?
Jeśli tą "magią" jest zmartwychwstanie ciała [zmartwychwstanie Aslana w pierwszej części] to ma to sens.
Scott napisał(a):Myśle że mając tysiące dzieł świętych, całą biblioteke św Tomasza [...] rekolekcje na podstawie "Miłosci i odpowiedzilności", i to jest to czego naprawde potrzeba.
To, co piszesz, jest kompletnie odrealnione: zadne dziecko nie sięgnie po Akwinatę, ani po Wojtyłę. Ba! Większość dorosłych nie dotknie ich nigdy w życiu.
Natomiast Lewisa obejrzą tysiące.
Kto ma dziś większa siłę oddziaływania: Lewis czy Akwinata?
Scott napisał(a):Genielnie wychodzą i są niesamowicie potrzebne w świecie
To przyjdź do mnie na katechezę i opowiedz dzieciakom o Akwinacie. Gdy po pięciu minutach zaczną ziewać i nabijać się z Ciebie, raczej nie będę im przeszkadzał
Scott napisał(a):Genielnie wychodzą i są niesamowicie potrzebne w świecie który albo spycha seksualność na bok jako coś niewlasciwego albo wyolbrzymia ją
Nie wiem skąd Ci przyszła do głowy w tym temacie ta seksualność... :shock: